Agata Len Agata Len
341
BLOG

Anty-Solidarni 2010

Agata Len Agata Len Polityka Obserwuj notkę 41
Od tragedii smoleńskiej minęły dziś cztery miesiące…
 
Ostatnie dni, a raczej noce ujawniły pokłady tkwiącej w naszym społeczeństwie nienawiści i pogardy, chamstwa i prymitywizmu. Te agresywne siły na miejsce swych zgromadzeń upatrzyły sobie Krakowskie Przedmieście przed Pałacem Prezydenckim, pomne z pewnością zazdrośnie obserwowanej tam przed czterema miesiącami demonstracji patriotyzmu, kiedy tysiące ludzi w Polsce opłakiwało tragedię smoleńską.
Pamiętamy z pewnością wszyscy telewizyjny dokument Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego pt. Solidarni 2010, rejestrujący nastrój żałoby narodowej, emocje i refleksje zgromadzonych wtedy przed Pałacem osób próbujących we wspólnym trwaniu, wspólnej modlitwie, w blasku zniczy, pośród biało-czerwonych flag uporać się z bólem, a może przede wszystkim łączyć się w tym bólu, by na nowo poukładać hierarchię wartości i spraw, dla których warto żyć, działać i pracować.
Pamiętamy też z pewnością wszyscy frontalny atak medialny, jaki na ten film przypuszczono. Jakie padły wtedy epitety pod adresem jego twórców. Jedna z czołowych dziennikarek Janina Paradowska miała na przykład czelność porównać Solidarnych 2010 do "propagandy rodem ze stanu wojennego"! 
Pamiętamy też szydercze, pełne zniesmaczenia wypowiedzi "autorytetów" i "ludzi przyzwoitych" o nekrofilii, obudzonych "upiorach patriotyzmu", oparach romantyzmu itp. Ci oburzeni i przerażeni jednocześnie obywatelskim zrywem społecznym oprócz niechęci do opłakujących Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Jego Żonę i wielu, wielu innych wspaniałych Polaków, poczuli też zazdrość na widok tej wielkiej manifestacji duchowej siły, która się wówczas po 10 kwietnia ujawniła i niejako skonsolidowała. A skonsolidowała się wokół krzyża, w sensie dosłownym, bo drewniany krzyż ustawiony przez harcerzy przed Pałacem stał się miejscem zgromadzeń, i w sensie metaforycznym, bo katastrofa smoleńska to kolejny krzyż w polskiej historii, to wielka tragedia, niepojęta strata, to cios w samo serce Polski.
Dlatego krzyż postanowiono usunąć, przenieść w inne „bardziej odpowiednie” miejsce, z dala od Pałacu, w którym zasiadł nowo wybrany prezydent, żeby już nie drażnił, nie przypominał o tym, co zdarzyło się 10 kwietnia, na rosyjskiej ziemi spowitej mgłą, splamionej nieraz polską krwią… Dlatego "Solidarnym 2010" postanowiono przeciwstawić „anty- Solidarnych”.
I cóż widzimy? Kim są "antysolidarni"? Co mają do powiedzenia? Jak się zachowują? Jakiego używają języka? Jak ich inicjatywy komentuje obecna władza? Jak oceniają ich dziennikarze? Są to ważkie pytania i zachęcam każdego do udzielenia sobie na nie uczciwej, rzetelnej odpowiedzi.
Od kilkunastu dni pod krzyżem dzień i noc czuwają jego obrońcy. Śpiewają religijne pieśni, odmawiają różaniec, koronkę do Miłosierdzia Bożego. Jest wśród nich dużo osób starszych, bezbronnych, słabych fizycznie. Domagają się (słusznie!!!) pisemnego zapewnienia władz, np. Kancelarii Prezydenta, że w miejscu krzyża (lub gdzieś w sąsiedztwie Pałacu) stanie pomnik lub zostanie wmurowana tablica upamiętniająca tragicznie zmarłego Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, jego Żonę Marię oraz pozostałe 94 ofiary katastrofy smoleńskiej. Żądanie to jest tak oczywiste, tak zrozumiałe, że nawet teraz, świadoma już w pełni rozpętanej od tygodni awantury o krzyż, dziwię się, że w ogóle musimy się o to spierać i tą kwestią zajmować, szczególnie, że los nie oszczędza ostatnio Polsce i Polakom prawdziwych nieszczęść i kolejnych bolesnych doświadczeń.
Po przeciwnej stronie obrońców krzyża zbierają się wulgarni, najczęściej pijani lub odurzeni narkotykami faceci, rozwrzeszczane, z powykrzywianymi twarzami dziewuchy. I cóż ci rzecznicy świeckości w sferze publicznej mają do powiedzenia? Nie będę cytować rzucanych przez nich przekleństw. Nie są na tyle oryginalne, aby warto było je przytaczać, a są na tyle ohydne, że moja klawiatura mogłaby się zablokować, wiec po co? Ciekawe jest w każdym razie to, że ta barbarzyńska dzicz, która obraża modlących się pod krzyżem werbalnie, a czasem nawet atakuje ich fizycznie, ma też najwyraźniej poglądy polityczne, bo pośród skierowanych do kobiet z różańcem w ręku chamskich zawołań, jak np.: „pokaż cycki” padają też hasła przeciwko PiSowi i Prezydentowi Kaczyńskiemu. A obok okrzyków: „Precz z krzyżem”, słynne określenie autorstwa Donalda Tuska o moherowych beretach jest twórczo przetwarzane, np. w formie wezwania „na stos z moherami!”.
A wszystko to dzieje się podczas „pokojowej” demonstracji, na którą zgodę wyraziły władze miasta pod kierownictwem Hanny Gronkiewicz-Waltz, która przed laty na tyle otwarcie deklarowała swój katolicyzm, że bez oporów kiedy w 1995 r. kandydowała na urząd prezydenta III RP publicznie wyznała, iż swoją decyzję o kandydowaniu podjęła pod wpływem Ducha Świętego. Dla warszawskiego Ratusza przy udzielaniu pozwolenia na wczorajszą nocną „manifę” przeciwko obrońcom krzyża najwyraźniej problemu nie stanowiła nawet niezwykła pora całej hecy, godzina 23, która w każdym cywilizowanym kraju jest czasem, kiedy obowiązuje już cisza nocna.
Mieliśmy więc ubiegłej nocy kolejną odsłonę nikczemnej strony naszego społeczeństwa: nienawiści i pogardy, chamstwa i prymitywizmu. W powietrzu zamiast oparów religijności i staromodnego romantyzmu unosiły się opary piwa, a „upiory patriotyzmu” miały zostać zepchnięte przez prawdziwe upiory…
 Ale tłum antykrzyżowych demonstrantów już około północy zaczął się przerzedzać. Bo antysolidarni rozpierzchają się, jak tylko z ich pustych głów wyparuje alkohol albo im w brzuchu zaburczy. Antysolidarni są mocni w gębie, ale w gruncie rzeczy to słabi, zagubieni, zmanipulowani ludzie, co nie znaczy, że nie są niebezpieczni. Będą tym groźniejsi, im większe wsparcie i przyzwolenie na swoje ekscesy uzyskają od władzy.
A czuwający pod krzyżem? Nadal czuwają… Bądźmy z nimi solidarni!
 
Agata Len
O mnie Agata Len

Interesuje mnie świat. Uważnie śledzę sprawy krajowe. Zależy mi na dobru Polski. Uwielbiam czytać i rozmawiać z mądrymi ludźmi o sprawach ważnych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka